Ponoć świętość jest łatwa. Tak utrzymywał ks. Bosko. Swym wychowankom powtarzał, że wystarczy trwać w przyjaźni z Bogiem, dobrze wypełniać swoje zwyczajne obowiązki, pielęgnować dobre przyjaźnie i być radosnym. Dominik Savio, wychowanek ks. Bosko zmarły w wieku 15 lat, potwierdził, że pomysł ks. Bosko na młodzieńczą świętość jest prawdziwy. Został ogłoszony świętym.
Gdyby ks. Bosko zdawał sobie sprawę, że wychowankowie jego wychowanków, salezjanów będą próbować tej drogi świętości w zgoła innych niż Dominik warunkach, czy też miałby odwagę mówić, że świętość jest łatwa? Czy powiedziałby to samo do chłopców czasu drugiej wojny światowej? Chyba tak!
W rzeczy samej ks. Bosko proponował swym wychowankom prace nad tym, aby być "dobrymi chrześcijanami i uczciwymi obywatelami". Jego chrześcijanin, to człowiek wierzący, zaangażowany w życie Kościoła, praktykujący (jak Dominik przyjaciel Boga) a jego obywatel, to człowiek przygotowany do życia, pracy, utrzymania rodziny, zaangażowania w społeczeństwie (jak Dominik wierny obowiązkom, przyjaźniom, radosny). Ten program był i jest realizowany w każdym salezjańskim oratorium na świecie. Także w Oratorium z ul. Wronieckiej w Poznaniu, gdzie wśród grona przyjaciół swą młodość przeżywali chłopcy, o których mówimy dziś "Poznańska Piątka".
Dorastali przed wojną. Szkoła, praca, przyjaźnie, wakacje nad jeziorami, harcerstwo, zwyczajne rodziny, którym nieobce były wyrzeczenia, troski, a nawet uzależnienie od alkoholu jednego z rodziców. Ich drogi, myśli, energie, najlepsze inicjatywy, porywy ducha krzyżowały się w Oratorium. Pod okiem salezjanów zmagali się ze swą wiarą, z sumieniem, z grzechem i łaską. Spowiedź, Komunia Święta, modlitwa, różaniec, śpiew, cześć do Maryi Wspomożycielki, były dla nich naturalnymi źródłami siły. We wspólnocie chłopców, w której w pewnym okresie stali się kimś na wzór dzisiejszych animatorów, nabywali zmysłu Kościoła, uczyli się wspólnoty. Pomagali młodszym, organizowali gry, zabawy przedstawienia, wakacje, biwaki. To była ich służba. Taka prosta, a jakże wierna i odpowiedzialna. Czyste serce, dobrze wykonana praca, służba na rzecz drugich promieniowały charakterystyczną a dla nich radości i optymizmem. Nie pustym śmiechem, ale głęboką, prawdziwą radością. W taki stylu szli przez codzienne życie. Choć wyróżniali się zaangażowaniem, węzami przyjaźni, nieco wiekiem, to przecież nie odstawali od innych. Takie po prostu było Oratorium i takich miało wychowanków. Zwyczajnych chrześcijan i obywateli.
Czas wojny pokazał, że zwyczajne fundamenty salezjańskiej duchowości, jakie położyło w nich Oratorium, okazały się bardzo solidne. Miłość do Ojczyzny popchnęła ich najpierw do poszukiwania swego miejsca w szeregach żołnierzy września, a potem do konspiracji. Zwyczajnie czuli się obywatelami. Ich patriotyzm zaprowadził ich do celi więziennej, a w konsekwencji do śmierci na gilotynie. Relacje świadków, znajomych, rodzin, ich listy pokazują jak wzrastała ich wiara i miłość do Polski. W przestrzeni celi więziennej, wypełnionej strachem odnajdywali więzi z Bogiem, miłość matczyną Wspomożycielki, czuli się wspólnotą, która tęskni za sobą, pragnie choćby namiastki spotkania, szeptu. Oni byli Kościołem. Jako świadkowie pełni życia, autentycznej radości, optymizmu, umacniali w wierze Kościół więźniów zamkniętych po celą. Codziennie wierni swoim prostym ideałom. Pełni bojaźni Bożej, pogodzeni z wyrokiem, który odebrał im wszystkie marzenia. Naturalni, spontaniczni. Wierni do końca. Wierni ... "chrześcijanie" i wierni "obywatele".
Naśladować "Poznańską Piątkę"- Myśl biegnie ku więzieniu, ku męczeństwu, pełnemu świadectwu. Dobrze. Nie wolno nam jednak zapomnieć, że owo męczeństwo tkwi korzeniami głęboko w oratorium, w zwyczajnym przeżywaniu codzienności, w wiernej przyjaźni z Chrystusem, w autentycznej radości, w prostym i serdecznym zaangażowaniu w Kościół, w bezpretensjonalnej służbie braciom. To zasadnicze linie salezjańskiej duchowości młodzieżowej, która wcielona w życie, czyni młodych "dobrych chrześcijan i uczciwych obywateli". Łaska męczeństwa jest dana niewielu. Warto więc naśladować "Poznańską Piątkę" w uporze szukania młodzieńczej świętości. Tak po salezjańska. Nie byłoby męczeństwa "Piątki", gdyby nie wcześniejsza formacja i wychowanie w oratorium. Miał racje ks. Bosko, kiedy mówił, że świętość nie jest trudna.
Więcej o Poznańskiej Piątce na stronie www.wiernidokonca.pl . Zapraszamy także do modlitwy w intencjach zawartych na tej stronie.